Miasta Północnych Włoch

Trasa z Lugano do Werony ma około 230 km. Po drodze zatrzymujemy się w Bergamo.
Miasto podzielone jest na dwie części: starą na wzgórzu – Cittá Alta i nową u podnóża – Cittá Bassa. Usytuowane na wzgórzu Stare Miasto otoczone jest szesnastowiecznym murem z czterema imponującymi bramami wjazdowymi, a każda z nich jest w innym stylu.
Do położonego 400 metrów wyżej Cittá Alta można dostać się pieszo schodami, prowadzącymi stromo do góry, a także jedną z dwóch kolejek zębatych usytuowanych po przeciwnych stronach muru. Głównym miejscem Starego Miasta jest Piazza Vecchia z marmurową fontanną po środku, otoczony średniowiecznymi budynkami równej wysokości.

Spośród nich wyróżnia się Torre Civica, wysoka wieża zegarowa, na którą można wjechać windą. Na lewo od wieży całą jedną stronę placu zajmuje Palazzo dela Ragione, pod którego arkadami przechodzi się na Pizza Duomo. Znajduje się tu ośmioboczne baptysterium, katedra i piękniejszy od niej kocioł Santa Maria Maggiore wraz z dobudowaną do niej kaplicą Colleoni. Wstęp w godz. 9:00-12:30 i 14:30-18:00 z wyłączeniem mszy.
W północnej części Wysokiego Miasta znajduje się Cytadela, która jest częścią fortyfikacji wzniesionych niegdyś przez Viscontich. W zachowanych budynkach znajdują się muzea.

Biuro informacji turystycznej w Górnym Mieście – via Gombito 13, w Dolnym Mieście – na stacji kolejowej

Po drodze z Bergamo do Werony mijamy największe jezioro we Włoszech – Garda. Przyciąga ono co roku rzesze turystów ze względu na wspaniałe warunki do uprawiania windsurfingu, czystą wodę i przyjemny klimat. Nie uprawiamy windsurfingu, więc nie zamierzamy zatrzymywać się tu na dłużej. Chcemy jednak zobaczyć to ogromne jezioro. Od strony południowego brzegu, w pobliżu którego przebiega nasza trasa, wcina się w głąb jeziora 4 kilometrowy półwysep, na końcu którego znajduje się Sirmione.

Przed wjazdem do miasta jest całe mnóstwo parkingów, gdzie można zostawić samochód. Tuż za bramą, prowadzącą do miasta znajduje się otoczony wodą XIII wieczny bajkowy zamek z białego piaskowca, z kwadratowymi basztami i wieżyczkami zakończonymi zębatymi zwieńczeniami. Miasteczko tworzą niewysokie, kamienne domy, wąskie, brukowane uliczki i niewielkie place. Wystarczą 2 godziny, aby obejść wszystkie uliczki i zaułki. Sirmione otoczone jest turkusową wodą jeziora, spacerowi towarzyszy więc charakterystyczny plusk i zapach wody, odgłosy wodnego ptactwa i przyjemny, chłodny powiew. Tak, gwar turystów, nawoływania dzieci i hałas też są nieodłączną częścią spaceru w tak atrakcyjnym turystycznie miejscu, jakim jest Sirmione…

Jest późne popołudnie, czas więc skierować się do miejsca docelowego, czyli do Werony. 42-kilometrowy odcinek pokonujemy szybko i sprawnie. Kemping znajdujemy bez specjalnych problemów, ale jest on całkiem inny od wszystkich, jakie spotkaliśmy. Położony jest na zboczu stromego wzgórza, miejsca kempingowe znajdują się na niedużych, zadrzewionych tarasach.
Tuż przy wjeździe na kemping znajduje się kilka miejsc dla kamperów i niewielki parking dla samochodów. Dla naszego samochodu niestety nie ma już miejsca, więc musimy zostawić go przed kempingiem i przynieść wszystkie niezbędne rzeczy na wyznaczone miejsce. Standard nie jest wysoki, ale widok na miasto ze wzgórza wynagradza niedostatki.

Camping Castel San Pietro, via Castel San Pietro 2, 37129 Verona; cena za nocleg – 24 €

Położenie kempingu jest wyśmienite – spacerem tylko 10 min na Starówkę. Wybieramy się więc na wieczorny spacer. Mimo późnej pory uliczki i place są zatłoczone. W wielu lokalach grupy kibiców przed wystawionymi telewizorami dopingują swoje drużyny, rywalizujące w mistrzostwach piłki nożnej. Raz po raz rozlegają się gromkie okrzyki radości lub zawodu.
Jest ciepło, bardzo miło spaceruje się po labiryncie ładnie oświetlonych ulic ze średniowiecznymi domami. Szczególnie ładnie prezentuje się Piazza delle Erbe z górującą nad nim wieżą. Kiedyś było rzymskim forum, ale do dziś pozostaje sercem miasta. Rzęsiście oświetlona Arena, trzeci co do wielkości rzymski amfiteatr, również zrobiła na nas niezapomniane wrażenie.

Czwartek – pakujemy rzeczy i jeszcze raz schodzimy spacerem na Starówkę. Miasto zawsze w dzień wygląda zupełnie inaczej niż wieczorem. Ponadto chcemy jeszcze zobaczyć główną atrakcję, przyciągającą turystów do Werony – Dom Julii.

Z tarasu Castello di San Pietro miasto wygląda równie atrakcyjnie, jak wieczorem. Jednakże plac delle Erbe jak nie ten sam - cały zastawiony jest straganami z pamiątkami, odzieżą, owocami, a nawet tandetną „chińszczyzną”. Wygląda raczej jak wielki bazar, a nie jak reprezentacyjny, zabytkowy plac historycznego miasta.

Przy ulicy via Cappella odnajdujemy Dom Julii (Casa di Giulietta). Na podwórze wchodzi się przez bramę, której ściany gęsto pokryte są karteczkami z miłosnymi zapisami w najróżniejszych językach. W głębi znajduje się sklep z pamiątkami i pomnik Julii, przy którym każdy chce zrobić sobie zdjęcie. Budynek po prawej stronie zdobi balkon, pod który przychodził legendarny Romeo. Choć rody Montecchich i Capulettich istniały naprawdę, to postaci Romea i Julii są całkowicie zmyślone przez Szekspira.

Jeszcze krótki spacer po mieście i wracamy do samochodu, ale najpierw napijemy się kawy. Wstępujemy do niewielkiego lokalu. W środku kilka stolików, przy których siedzą starzy bywalcy, czytając gazetę, gawędząc i popijając kawę. Czujemy się tu trochę, jak intruzi, ale prosimy o caffe macchiato. Po chwili dostajemy po małej filiżance mocnej kawy z odrobiną mlecznej pianki. Jest wyśmienita, a kosztuje tylko 0.80 €!

Wyruszamy do Mantui, po drodze chcemy odwiedzić elegancką Parmę i dotrzeć do Modeny, gdzie znajduje się jeden z niewielu w tej części Włoch kempingów. Choć wiemy, że otoczony jest ze wszystkich stron drogami szybkiego ruchu – nie mamy wyboru. Będzie to chyba niezapomniane doświadczenie…

Do Mantui wjeżdżamy od północnej strony. Z mostu roztacza się ładny widok na stare miasto wraz Palazzo Ducale Gonzagów. Skręcamy w prawo w viale Mincio, gdzie wzdłuż średniowiecznego muru otaczającego miasto znajduje się sporo miejsc parkingowych. Tu zostawiamy samochód. Przez jedną z bram wchodzimy na teren miasta i… jesteśmy w szoku. Przepiękne uliczki i średniowieczne place zastawione są okropnymi straganami z tandetą różnego kalibru. Jeden wielki bazar w samym centrum zabytkowego miasta.
Odnajdujemy Biuro Informacji Turystycznej przy Pizza Mantegna 6, pytamy co się tu dzieje i dowiadujemy się, że w każdy czwartek odbywa się tu targ.
Przestrzegamy więc wszystkich – jeśli chcecie podziwiać zabytkowe domy z przepięknymi arkadami, spacerować po brukowanych uliczkach, zaułkach i pięknych placach – nie jedźcie tam w czwartek!

Mantua jest miastem rodu Gonzagów, którzy panowali tutaj od XIV wieku. To im miasto zawdzięcza rozbudowę i rozwój. Pozostały po nich dwa pałace – główna rezydencja Palazzo Ducale oraz Palazzo del Te, który był miejscem wypoczynku i zabawy.
Palazzo Ducale był przebudowywany i rozbudowywany przez 3 stulecia i należał do największych w ówczesnej Europie. W kompleksie pałacowym z czerwonej cegły, o wielu dziedzińcach i ogrodach, znajduje się aż 500 sal. W XVII wieku Austriacy splądrowali pałac i wywieźli 2000 dzieł sztuki. Pozostały piękne i cenne freski, które są przykładem renesansowej sztuki dekorowania wnętrz. Bilet wstępu – 6,50 €.
Jest godzina 13, handlarze zaczynają składać swoje stragany i ładować towar do coraz ciaśniej parkowanych w ich pobliżu samochodów. Rozgardiasz jest jeszcze większy, niż kiedy tu przyjechaliśmy. Szkoda, że trafiliśmy na taki dzień…

Kolejne miejsce, które chcemy zobaczyć to zamożna i elegancka Parma. Stąd pochodzi przecież parmezan i szynka parmeńska. Przeczytaliśmy w przewodniku, że zatłoczone jest eleganckimi kawiarniami, restauracjami i sklepami. Mieliśmy trudność z dojechaniem do miasta z powodu zamkniętej drogi i nie oznakowanego objazdu. Prawdopodobnie oczekiwania, podyktowane wyobraźnią były zbyt wygórowane, bo miasto nas nie zachwyciło. Zamiast wykwintnych kawiarni i sklepów zastaliśmy zwyczajne, takie, jakie są w innych miastach. Elewacja katedry częściowo zasłonięta rusztowaniem z powodu renowacji. Obok katedry znajduje się odnowione ośmioboczne baptysterium z wnętrzem, ozdobionym pięknymi rzeźbami i freskami.

Wieczorem odnajdujemy kemping tuż przed Modeną. Rzeczywiście otoczony jest drogami szybkiego ruchu ze wszystkich stron. Jest dość obszerny i nie ma wielu turystów. Jesteśmy zmęczeni, więc noc przesypiamy bez specjalnych problemów. To kwestia nastawienia – myśleliśmy, że będzie gorzej…
International Camping Modena, via Cave di Ramo 111, 41100 Modena; cena 31 € za nocleg


Piątek – dziś plan również dość napięty. Chcemy zobaczyć Modenę, Bolonię, Padwę i dojechać na kemping w pobliżu Wenecji. Czeka nas prawie 200-kilometrowa trasa i dużo zwiedzania po drodze.
Modena to ładne miasto, zabudowane dwupiętrowymi starymi domami w pastelowych kolorach. Niemal każdy dom ma arkady i podcienia, co sprawia wrażenie lekkości. Najpiękniej prezentuje się starówka w okolicach Pizza Grande. Spacer po labiryncie uliczek sprawia ogromną przyjemność.

Bolonia (Bologna) – pierwsze nasze wrażenie, to „Modena w większym rozmiarze”. Wyższe domy z całym ciągiem arkad i podcieni, szersze ulice, większy ruch uliczny. Więcej jest zabudowy z czerwonej cegły, wież i kościołów. Zanim jednak rozpoczniemy zwiedzanie, zajmujemy stolik pod arkadami, tuż przy ruchliwej ulicy. Po chwili dostajemy po filiżance pysznej włoskiej kawy macchiato.

Centralnym miejscem miasta są dwa place - Piazza Nettuno z piękną fontanną Neptuna z XVI w. oraz Piazza Maggiore z bazyliką di San Petronio, poświęconym patronowi Bolonii św. Petroniuszowi. Kościół budowany był przez 300 lat i miał być większy od bazyliki św. Piotra, ale nigdy nie zrealizowano tego zamiaru ze względu na brak funduszy.
W okolicznych pałacach, zlokalizowanych w przy obu placach znajdują się obecnie muzea.
Bolonia słynie także z najstarszego Uniwersytetu w Europie, w którym kształcili się medycy, prawnicy, teologowie, a wśród nich także Mikołaj Kopernik.

Zrobiło się popołudnie. Niestety mamy za mało czasu, aby wstąpić do Ferrary. Byliśmy w tym mieście kilka lat temu, więc bez większego żalu omijamy miasto obwodnicą. Decydujemy się zobaczyć Padwę. Miasto znane jest w Polsce przede wszystkim z bazyliki św. Antoniego. W kościele znajduje się grób Świętego, przy którym pielgrzymi modlą się, prosząc o coś lub dziękując. Widzieliśmy tam ludzi głęboko skupionych, płaczących, z nadzieją dotykających grobowca, przy którym pełno jest darów wotywnych.
Poprzez dziedziniec, otoczony krużgankami wychodzimy na ulicę. Starówka jest równie ładna, jak Modena. Niewysoka, pastelowa zabudowa z arkadami, ciągnącymi się wzdłuż starych ulic.
Po przeciwnej stronie starówki znajduje się Cappella degli Scrovegni z przepięknymi freskami Giotta, pokrywającymi sklepienie i ściany. Kaplica powstała w 1303 roku na polecenie Enrico Scrovegni, przedstawiciela najbogatszego rodu w Padwie, który wzbogacił się na potępianej przez Kościół lichwie. Poprzez fundację kaplicy chciał odkupić przewiny rodu.
Turyści wpuszczani są grupami i mogą tam przebywać tylko 15 minut. Bilet wstępu kosztuje 13 €.

Wieczorem przyjeżdżamy na kemping w okolicach Wenecji. Niestety nie bez problemów, ponieważ ze względu na remont drogi przejazd jest zamknięty, a objazd znów nie oznakowany.
Atakowani przez chmary komarów rozstawiamy namiot. Zapada wieczór i atak tych kąsających owadów ustępuje. Co za ulga. Można wreszcie spokojnie usiąść i przygotować kolację…

Camping Serenissima, 30034 Oriago, via Padana 33; cena 31 € za nocleg
Kemping dosyć zatłoczony, ale przyjemny. Sanitariaty na dobrym poziomie.

Sobota – przed kempingiem znajduje się przystanek autobusowy, z którego w ciągu 30 minut można dostać się do Wenecji. Warto zakupić kartę na 12 godzin za 16€ lub na 24 godziny za 18€, upoważniający do nielimitowanych przejazdów autobusem oraz wszystkimi liniami vaporetto (tramwaju wodnego) w Wenecji oraz pomiędzy wyspami. W zależności od planów można kupić karty, ważne dłuższy okres czasu, nawet do 7 dni. Pojedynczy bilet autobusowy do Wenecji kosztuje 1,10 €. Bilety można nabyć w recepcji kempingu.

Po wejściu do autobusu (lub na przystanku vaporetto) kartę należy zbliżyć do kasownika, na którym powinno zaświecić się zielone światełko i rozlec charakterystyczne „piknięcie”. Oznacza to, że bilet został skasowany i od tego momentu rozpoczyna się odliczanie czasu. Bilet można więc schować w bezpieczne miejsce do ewentualnej kontroli. Wchodząc bowiem do następnych środków komunikacji nie trzeba zbliżać kart do kasowników. Można oczywiście to zrobić, ale tylko po to, aby na wyświetlaczu sprawdzić ile czasu jeszcze bilet jest ważny (po zbliżeniu karty i naciśnięciu przycisku „?”).
Pojedyncze bilety na vaporetto kosztują 6,50€ i ważne są na więcej niż jedną linię w jednym kierunku przez 60 min (nie jest ważny w kierunku powrotnym), a wzdłuż Grand Canal pojedynczy bilet ważny tylko do następnego przystanku kosztuje 2€.

W Wenecji byliśmy już dwukrotnie, więc celem naszej dzisiejszej wyprawy są wyspy Murano i Burano.

Z autobusu wysiadamy na przystanku docelowym na Piazzale Roma. Jest tu wielki węzeł komunikacyjny. W pobliżu znajduje się przystań wodna, gdzie odnajdujemy statki, odpływające na Murano. Po kilku minutach jesteśmy na miejscu. Na nabrzeżu „naganiacze” kierują turystów do okolicznych warsztatów, gdzie odbywa się prezentacja wytopu i tworzenia różnych wyrobów za szkła. Szkło wytapia się tu od 1291 roku, kiedy przeniesiono tu wszystkie huty szkła z Wenecji w obawie przed pożarami. Technologia wytopu szkła podlegała ścisłej tajemnicy, tak, że mistrzowie nie mogli opuszczać wyspy pod karą konfiskaty całego majątku. Nawet i dzisiaj jedynie eksperci wiedzą, jak otrzymać najtrudniejsze do uzyskania w zabarwieniu szkła odcienie żółci i czerwieni.
W istniejących tu warsztatach metody wytopu i dmuchania szkła są takie same, jak przed wiekami. Wykonuje się tu unikatowe szklane naczynia, biżuterię i inne przedmioty sztuki współczesnej. W wielu sklepach na wyspie można je kupić. Te, pochodzące z wytwórni o międzynarodowej renomie są niestety bardzo drogie.

Murano jest wyspą dużo mniejszą od Wenecji, ale tak, jak ona poprzecinaną kanałami.
Życie na wyspie skupia się wokół kanałów, wzdłuż których znajdują się urocze kamieniczki, a w nich sklepy i kafejki. Nad kanałami przerzucone są mostki, umożliwiające przedostawanie się z jednej strony na drugą. Boczne uliczki nie są już tak ciekawe, jak te główne i nie warto jest się w nie zapuszczać.

Problem sprawia odnalezienie miejsca, skąd odpływają statki na Burano. Brak jest jakiegokolwiek oznakowania i turyści błądzą po mieście i pytają. Straciliśmy trochę czasu, chodząc tam i z powrotem zanim odnaleźliśmy właściwą przystań.

Wreszcie płyniemy na Burano.
Wyspa, podobnie, jak Murano – poprzecinana kanałami, z całym mnóstwem wąskich uliczek i kolorowych domków. W żadnym innym miejscu nie widzieliśmy domów, pomalowanych na tak różne i intensywne kolory. Barwne odbicia w wodzie dodatkowo intensyfikują ten kolorystyczny efekt. Z ogromną przyjemnością włóczymy się po barwnych uliczkach i zaułkach, kiedy orientujemy się, że słońce zaczyna chylić się ku zachodowi i że czas wracać na kemping.

Nie umiemy odmówić sobie choć krótkiej wizyty w Wenecji, gdzie przypływamy statkiem z Burano. Wędrujemy uliczkami z jednego krańca na drugi.

Docieramy na plac św. Marka, skąd przemierzamy statkiem całą długość Canal Grande aż do Pizza Roma. Tutaj odnajdujemy autobus jadący w kierunku Padwy, którym wracamy zmęczeni na nasz kemping. Prawdę mówiąc, po całym dniu chodzenia nóg nie czujemy…

Przydatne informacje:

Karta wieloprzejazdowa na wszystkie linie vaporetto oraz autobusy:
o na 12 godzin - 16€; na 24 godziny - 18€
o na 36 godzin – 23€; na 48 godzin – 28€; na 72 godziny – 33€; na 7 dni – 50€
Czas zaczyna się liczyć od pierwszego skasowania. Kartę należy zbliżyć do kasownika, na którym powinno pojawić się zielone światełko i być słyszalny sygnał dźwiękowy.

Pojedyncze bilety na vaporetto kosztują 6,50€ i ważne są na więcej niż jedną linię w jednym kierunku przez 60 min (nie jest ważny w kierunku powrotnym), a wzdłuż Grand Canal pojedynczy bilet ważny tylko do następnego przystanku kosztuje 2€.

Kempingi w okolicach Wenecji:
o Camping Serenissima, 30034 Oriago, via Padana 33; cena 31 € za nocleg
o Camping Fusina, 30030 Fusina, Via Moranzani 93; cena 33 € za nocleg

Z Kempingu Serenissima do Wenecji dojeżdża się autobusem. Cena biletu jednorazowego 1,10 € lub w ramach czasowej karty wieloprzejazdowej, którą można kupić w Recepcji kempingu

Z kempingu Fusina statkiem z sąsiadującej przystani; koszt biletu w jedną stronę 5€. Uwaga: na ten statek nie są ważne karty wieloprzejazdowe.

Mobirise web page creator - Check it